Listy znad krawędzi
Listy Jacka Kerouaca do Allena Ginsberga pokazują jak grupa wyrzutków, zmieniła USA i stworzyła fundament pod rozwój kontrkultury.
Nawet sprawny scenarzysta nie wymyśliłby lepszego początku dla tej historii niż ten, który wydarzył się w rzeczywistości. Jest sierpień roku 1944, wojna potrwa jeszcze prawie rok. 18-letni Ginsberg pisze do starszego o cztery lata Kerouaca po raz pierwszy i to od razu na adres więzienia w nowojorskim Bronksie. Przyszły autor „W drodze" wylądował tam za pomoc w zacieraniu śladów zabójstwa, którego dokonał ich wspólny przyjaciel Lucien Carr. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że o tym właśnie traktuje ów list. Bynajmniej. Ginsberg skupia się w nim na niedawnej lekturze „Martwych dusz" Gogola i meandrach duszy rosyjskiej. A gdyby nie nota edytorska, nikt by się nie domyślił, że obaj (bo przyszły autor „Skowytu" również, choć w mniejszym stopniu) zamieszani są w poważne przestępstwo. Również tego, że w więzieniu Kerouac się ożenił, dowiadujemy się od redaktorów. Tak jak tego, że zabójca spędził dwa lata w więzieniu. Obaj korespondenci skupiają się bowiem na przygodach umysłu. Piszą o Adlerze, egocentryzmie, o nowej wizji, jak początkowo nazywali to, co później nazwano filozofią Beat Generation.
I tak będzie już do końca tej trwającej niemal dwadzieścia lat epistolarnej epopei. Bo zgodnie z zasadą Hitchcocka rzecz zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Owszem, zdaję sobie sprawę, że trudno w to uwierzyć, a zatem trochę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta